Jak zdecydowana większość z Was zgadła, mój 1-kwietniowy wpis to primaaprilisowy żart. Bloga nie zamykam. Chociaż mój mąż miał taką nadzieję. Ale wczoraj, po Waszych komentarzach, sam stwierdził: „Nie wiem, czy to żart, czy Ty naprawdę chcesz zamknąć bloga, ale teraz to już chyba nie zamkniesz.” Dzięki Wam! Zaskoczyły mnie bardzo Wasze reakcje, komentarze i wiadomości. Aż się popłakałam. 😉 Bardzo to miłe i cieszę się, że jesteście ze mną!
Obecnie nie publikuję już tak często jak wcześniej. Bo remontujemy sami mieszkanie i jesteśmy wykończeni. Pracujemy z domu, a potem gładziujemy, szlifujemy i różne dziwne rzeczy robimy, których nazw nie pamiętam. Ale bardzo polubiłam gładziowanie – proszek z wodą mieszam jak blenderem, a jak nakładam gładź, to się po prostu wyciszam! Na stanie przy garach, focenie, obrabianie zdjęć i pisanie zwyczajnie nie mam teraz głowy, czasu i siły. Jest to czasochłonne, a poza tym trzeba mieć pomysł, estetycznie wykonać danie i jakoś to wszystko ładnie poskładać. Teraz moim priorytetem jest kuchnia i już nie mogę się doczekać wyboru piekarnika, blatu (na zdjęcia), miejsca na szklarnię i doniczki z zielskiem. 🙂
Nie odczuwam zbytnio obecnej sytuacji, ale i tak mam dosyć tej zarazy. Wy też? Nie wiem, co będzie, ale staram się być dobrej myśli. Świat stanął. I szczerze powiem od jakiegoś czasu czułam, że ten świat tak galopuje, że w końcu coś pęknie. I może to właśnie jest ten moment? Jedno jest pewne – nie będzie już taki sam. Zmienią się nasze relacje, wartości, zachowania konsumenckie i my sami. Wszystko się zmieni. Mam nadzieję, że w dalszej perspektywie wyjdzie nam to na lepsze…
Trzymajcie się zdrowo!
Gosia
—-
1 kwietnia 2020
Trudno mi to pisać, ale tak, podjęłam decyzję o zamknięciu bloga Dobre Zielsko. Nie była to łatwa decyzja, ale ciągle nie mam na nic czasu. Zwłaszcza teraz, gdy mamy remont i walczymy ze zmęczeniem. A do tego ta wstrętna zaraza, która wymusiła wprowadzenie zarządzania kryzysowego i zupełne przeorganizowanie codziennego życia. No mam już dosyć tego przeklętego koronawirusa. Ty pewnie też.
O zamknięciu bloga myślałam już jakiś czas temu. Nie była to dla mnie łatwa decyzja, ale w końcu nadeszła ta chwila. Czas to jedno, ale druga sprawa to feedback ze strony Czytelników. Z Twojej strony również. Tak, to jest naprawdę ważne. Nie chodzi o łechtanie mojej zajebistości, ale czasem mam wrażenie, że piszę na darmo. Puszczam wpis lub post i mam wrażenie, że są nudne, nieprzydatne, że nikt nie czyta. A może i ktoś czyta, ale nic nie skomentuje, a ja zadaję pytania i nie mam na nie odpowiedzi. 🙁 Jakbym gadała sama ze sobą. Może więc ten mój blog w ogóle nie jest ciekawy i nie wnosi żadnych wartości? Czasem się zastanawiam, czy ktoś w ogóle mnie czyta? Czy prowadzenie bloga ma sens? Co prawda na wenę nie narzekam, bo mogłabym pisać i pisać, no ale kto to czyta? No, kto?
Przykro mi też czasem, gdy próbuję zaktywizować moich followersów, a dostaję w odpowiedzi „Dlaczego nie można wpisać przepisu od razu na Facebooku, tylko trzeba iść na bloga?” „Dlaczego mam kupić książkę, myślałam, że przepis jest na blogu za darmo!”, „Udostępniłaś zdjęcie, a nie dałaś przepisu! Wprowadziłaś mnie w błąd!” Och, wiele by tu wymieniać. Negatywnych i hejterskich komentarzy również. No ale na to jestem uodporniona.
Blog zostawiam, będę nadal opłacać domenę i przedłużać ją na kolejny rok. Tak, tak, bo to kosztuje. Kilka dyszek miesięcznie. Ale jednak. Mam nadzieję, że moje przepisy będą komuś jeszcze służyć. Chociaż czasem dochodzę do wniosku, że w temacie diety wegańskiej jest w internecie mnóstwo treści i po co mam dorzucać swoje trzy grosze?
No i nie do końca podoba mi się mój blog. Nie umiem go prowadzić. Chciałabym mieć ładniejszy szablon, ładniejsze wszystko. Moje zdjęcia nie są takie, jakbym chciała. A czasem mam wrażenie, że się staram, tracę czas, próbuję zrobić coś ładnego i obfocić, a na Instagramie prym wiodą i tak zdjęcia typu albo ryjek, albo tyłek i te mają najwięcej lajków. No tak, te lajki i komentarze są ważne, bo to jest feedback. I to są też zasięgi. Dzięki Twoim reakcjom więcej osób może zobaczyć moje posty i się zainspirować. Czasem mam wrażenie, że jakaś pierwsza lepsza laska zrobi sobie zdjęcie swoich nowych tipsów, pokaże trochę cyca i ma mnóstwo lajków i w ogóle, a ja siedzę pół dnia w kuchni i ledwo mam kilka lajków. No to po co? Myślę czasem, że może przerzucić się na te tipsy, ryjki, trochę dekoltu i trochę tyłka? Co sądzisz?
No dobra, nie będę już smęcić. Dziękuję, że byłaś / byłeś ze mną i mam nadzieję, że będziesz wracać na mój blog co jakiś czas!
Pozdrawiam Cię serdecznie, #zostańwdomu i dbaj o siebie!
Gosia
9 komentarzy
Agata
Wspieram całym sercem i jestem z Tobą! czekam na książkę z niecierpliwością bo chcę już ją kupić i mieć w domu cząstkę Ciebie, która będzie mnie prowadzić w kuchni! Jesteś wspaniała, Twoja praca jest nieoceniona, bo wiele osób nie ma takiej wiedzy jak smacznie i zdrowo się odżywiać, a w dzisiejszych czasach to trudne. Zostań! Nie odchodź i bądź z nami Całuję mocno!
Monika
Droga Gosiu,
To dobre, jeśli kończysz bo nie sprawia to tobie już satysfakcji.
Obserwuje Cie wszędzie. Na przykład dla mnie twój blog jest dość wymagający- mam wrażenie ze w temacie weganizmu jestes dość głęboko i bardzo się na tym znasz. Ja po prostu się inspiruje i moze takich też jest wielu. Zdjęcia są piękne i nie daj sobie wmówić, że inne mogą być bardziej wartościowe, bo twoje też wartość mają. Według mnie, masz już swój własny styl.
I ten blog również jest okej. Jest dość minimalistyczny, prosty. A zmieniać można to w każdej chwili. Myślę, że warto zrobić sobie też czasem przerwę. Kto wie, czy nie będziesz chciała do tego wrócić na nowych zasadach. Ja obserwowałam Ciebie z dużym podziwem, jak bardzo się znasz i jesteś profesjonalną, wyuczoną, konsekwentną weganką z pasją i wiedzą. I to wszystko miało ręce i nogi. I zawsze był we wszystkim jakis uśmiech, pogoda ducha. Chyba jest tak, że kierunek wyznaczają nam priorytety, a twoim obecnie jest twój własny dom. Myślę, że jeśli ktoś chciał coś wziąć z tego bloga i potrzebował cos takiego, to wziął. Nie wszyscy obsypują wszystko lajkami. Ja nie lajkuje w ogóle. A pytanie o feedback jest ważne, i moze właśnie wniesie coś czego się dowiesz. Po co dyskredytowac cos tylko dlatego że nie było popularności, trudno się przebić, to fakt. Włożyłaś w to duzo pracy, czasu, sił, to nie zginie, i jest uwiecznione. To coś twojego, i tyle. I tu widać że nie chodziło o marketing a po prostu szczere podzielenie się pomysłami.
Ps: poznałam Cie na warsztatach z fotografii kulinarnej w Drukarni 🙂
Pozdrawiam, Monika
Sara
Prima Aprilis:)
Marzena
Mam nadzieję,że to tylko Prima Aprilis 🙁
Ania
Czy to żart?
Roksana
Ja bardzo lubię Cię czytać, A twój blog jest jednym z tych najczęściej przeze mnie odwiedzanych i uważam go za bardzo „uporządkowanego”, estetycznego.
Byłam kiedyś u Pani na warsztatach w Poznaniu i bardzo mnie Pani do siebie przekonała. (A nawet mojego chłopaka, który wege nie jest:)).
Jeśli chodzi o feedback, może wynika stąd, że wiele z nas myśli, że „pewnie inni odpowiedzieli, po co ja mam to robić”. Blogi w tych czasach chyba też nie są aż tak często czytane, bardziej Instagram stał się takim miejscem szybkiego dostępu, ale mimo to uważam (bo sama jednego prowadzę) że warto to robić.
Z takich własnych uwag, które mogłabym dodać, uważam że na Inatagramie jest za dużo współprac. Mnie na przykład to zniechęca gdy widzę u ulubionego bloggera czy youtubera co drugi post sponsorowany.
To tyle. Mam nadzieję, że zostanie tu Pani bo udostępniane treści są bardzo wartościowe.
Pozdrawiam,
Wegepsycholek 🙂
Lucy
Mam Twoją stronę zapisaną w mojej IPadowej książce 🙂
Nie wpadam tu każdego dnia …
Szukałam dziś jakiś inspiracji na to, jak wyżywić rodzinę w czasie „zarazy” i siedzenia w domu i co widzę – koniec bloga 🙁
Nie ma mnie na FB ani na Instagramie. W chwili obecnej zmieniam zawód (super sobie wybrałam moment – ale w sumie zaczęłam w listopadzie), uczę się, szukam pracy, siedzę w domu, jestem zmęczona i w sumie zniechęcona też …
Moi znajomi od lat mnie namawiają na prowadzenie bloga, a ja im z uporem powtarzam – jest bardzo dużo blogów, mam za mało znajomych, nawet jak na początek, nie udzielam się w mediach społecznościowych, oprócz LinkedIn
Rozumiem Twoje zniechęcenie, frustrację …
Nie wiem czy ludzie zawsze tacy byli, czy to domena naszych czasów ?
Na LinkedIn opublikowałam artykuł, jak można w lokalnych społecznościach pomóc w dobie walki z koronawirusem – dziś sprawdziłam – otworzyło go ok. 44 osób – nie wiem, czy przeczytało …
Czy ktoś go polecił ? Czy uznał za ważny ? Lepiej polecić, czy „zalajkować” żarty, dyrdymały, czy jakieś inne głupoty.
Rozumiem Cię, akceptuję Twoją decyzję, a jeśli jednak wrócisz, ja też będę wracała.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich, którzy dobrze Ci życzą
Lucyna
Agnieszka
Gosia, kamień z serca…. Twój blog to jeden z moich ulubionych, naprawdę 🙂
Lucy
Wiem, ile remonty zabierają czasu, wysiłku i jak człowiek jest przy tym wykończony.
Miejmy nadzieję, że odpoczniesz od bloga i „pichcenia” 🙂 a potem z werwą do tego się zabierzesz i oby dawało Ci to satysfakcję i przyjemność.
Miejmy nadzieję, że będzie dobrze …
Pozdrawiam Ciebie i wszystkich „Czytających” 😉