W ostatni piątek listopada przypada Black Friday, czyli święto konsumpcji i największych promocji. W kontrze do Czarnego Piątku powstał Buy Nothing Day, czyli Dzień bez Zakupów. W Ameryce obchodzony tego samego dnia, w Europie dzień później. Który dzień jest Ci bliższy?
Black Friday, czyli zakupowe szaleństwo
Czarny Piątek przyszedł do nas z Ameryki i jest niewątpliwie prawdziwym świętem konsumpcji. Wyprzedaże i promocje z okazji Black Friday są uznawane za największe w roku. W Polsce staje się coraz bardziej popularny i chociaż promocje nie są aż tak wielkie jak za oceanem, to rzadko zdarzają się sklepy, które rezygnują z udziału w namawianiu klientów na promocyjne zakupy z okazji Czarnego Piątku, a nawet Czarnego Weekendu. Od początku listopada obijają mi się o uszy hasła typu „Szykuj się na wielkie promocje”, „Już niedługo Black Friday”, „Największe promocje nadchodzą!” Myślę, że z roku na rok będzie to coraz bardziej popularne i przedświąteczna gorączka stanie się jeszcze większa, a klienci będą czekać właśnie na promocje i wyprzedaże w Black Friday, by upolować coś w atrakcyjnych cenach. I przy okazji kupić stos niepotrzebnych przedmiotów.
Wszyscy jesteśmy klientami
Żyjemy w kulturze nadmiaru. Wciąż coś kupujemy, bo wydaje nam się, że musimy to mieć. Bo w reklamie tak powiedzieli. Często kupujemy bezmyślnie, a jeszcze chętniej, gdy słyszymy, że jest „promocja” czy „wyprzedaż”. I lecimy jak muchy do kupy. Black Friday to niejednodniowe zakupowe szaleństwo, wręcz przeciwnie – zwiastuje początek przedświątecznego gorączkowego poszukiwania prezentów i przygotowywania się do świąt. Bo przecież prezenty świąteczne trzeba kupić, muszą być, bo bez nich święta nie byłyby świętami. Jakby inaczej. Oczywiście muszą być kolorowe, świecące, zapakowane kilka razy i drogie. Przynajmniej tak wciskają nam reklamy. A Czarny Piątek to jeszcze bardziej podkręca. Wszak wszyscy jesteśmy klientami, a tych trzeba przecież czymś zwabić.
Dzień bez Zakupów
W odpowiedzi na ten niepohamowany konsumpcjonizm powstał Buy Nothing Day, czyli Dzień bez Zakupów lub Dzień Bez Kupowania. Nie oznacza to tylko braku udziału w Black Friday, ale niekupowanie niczego. Nawet żywności, którą i tak kupujemy nadmiarowo, a potem wyrzucamy, jeśli nie zjemy wszystkiego. Dlatego też idea Dnia Bez Kupowania dotyczy wszelkich zakupów. Po prostu nie idziesz do sklepu i nie wyjmujesz portfela. To dzień bez niepotrzebnego tracenia pieniędzy. Za to idealna okazja na wspólne spędzenie czasu z rodziną lub przyjaciółmi, na zrobienie czegoś dla siebie, wyjście na spacer do parku, a nie do galerii handlowej – czy też, obecnie bardziej realne, do świata zakupów online. I zwrócenie uwagi na to, że nieustanne kupowanie przyczynia się do degradacji środowiska naturalnego i że wmawia się społeczeństwu, że to przedmioty czynią nas szczęśliwych. Dzień bez Zakupów to także świetna okazja, by zastanowić się, jak wiele żywności marnujemy i jak wiele niepotrzebnych rzeczy kupujemy, a potem rzucamy je gdzieś w kąt i w ogóle ich nie używamy. Na co dzień może i nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale przy większych porządkach lub przeprowadzkach można się przerazić. My w tym roku podczas przeprowadzki też dostaliśmy olśnienia.
Czego uczy Dzień bez Zakupów?
Przede wszystkim tego, jak mądrze robić zakupy i korzystać z promocji. Bo w Buy Nothing Day nie chodzi o to, aby w ogóle z nich nie korzystać. Jako kontra do Black Friday Dzień Bez Zakupów zachęca, by ten jeden dzień sobie odpuścić z zakupami i nie brać bezmyślnie udziału w polowaniu na promki. Dzień Bez Kupowania pozwala nam zwolnić i zastanowić się, jak robić zakupy mądrze. Wybierać to, czego naprawdę potrzebujemy i pomyśleć, do czego będzie nam służyć kupiony przedmiot i czy może nie mamy już czegoś podobnego. Bo każdy z nas kupuje, jest konsumentem i nie da się inaczej. Warto być jednak świadomym konsumentem. Dokonywać dobrych wyborów dla swojego zdrowia, portfela i środowiska.
Zanim coś kupisz, zastanów się, czego potrzebujesz
Osobiście nie szaleję za promocjami, nie rozumiem tłumów w galeriach, sklepach i tym podobnych przybytkach. Chociaż w tym roku pewnie i tak przerzucimy się na zakupy online. My z mężem też, ale to dlatego, że po prostu grzejemy się na kilka produktów, więc dlaczego nie skorzystać z promocji – jeśli będą, a jeśli nie, to trudno. Kupimy w zasadzie tylko to, czego potrzebujemy i jest nam przydatne. U męża będą to wiertarki, wkrętarki i różne dziwne rzeczy, których nazwy nie powtórzę. Jako że robimy teraz meble, to są to elementy niezbędne i przydadzą się także w przyszłym roku. No i to nowe hobby mojego męża. Przydatne. Przy hobby, wiadomo, chce się sobie coś kupić, ale warto sobie spisać, czego chcemy, nie kupować pod wpływem emocji bezmyślnie jak leci, tylko dlatego, że w danym momencie coś nam się podoba. Ja z kolei potrzebuję zapasu soczewek kontaktowych, więc z promocji chętnie skorzystam, nawet gdybym miała te soczewki zacząć nosić „dopiero” za miesiąc czy dwa. Przyda mi się też coś do zdjęć, talerze, kubki i inne propsy – to zawsze! I choć nie mam na nie miejsca w szafkach, bo jeszcze mieszkamy na kartonach, to fotografia kulinarna jest moją wielką pasją i lubię od czasu do czasu zrobić sobie przyjemność. Szukamy też produktów do urządzania mieszkania i organizacji kuchni. Jeśli trafią nam się promocje na potrzebne nam produkty, to z nich chętnie skorzystamy!
Jak mądrze korzystać z promocji?
Jeśli chcesz skorzystać z promocji i przypuszczasz, że wybrane sklepy będą sprzedawać taniej, zastanów się jakiś czas wcześniej, czego potrzebujesz. Możesz zrobić listę zakupów i prezentów, jakie chcesz podarować. Zastanów się, jaki budżet masz przeznaczony na poszczególne prezenty. Wybierz ich rodzaj. Ja kupuję najczęściej książki, kosmetyki, przydatne akcesoria, sprzęty i przedmioty kuchenne. Staram się, aby były to rzeczy przydatne. Tobie też radzę postawić na takie prezenty. Możesz podejrzeć w moim prezentowniku, co proponuję. Sprawdź sklepy, w których możesz kupić wybrane produkty. I zobacz, co oferują z okazji Black Friday. Zwróć jednak uwagę, czy aby ceny nie są takie same lub wyższe. Bo zdarza się, że sklepy podwyższają ceny jakiś czas wcześniej, by na Black Friday je obniżyć. Byle klient był przekonany, że jest obniżka cen. Dlatego warto być czujnym i nie dać się nabić w butelkę.
Jak Ty postrzegasz Black Friday? Rzucasz się na promocje czy świętujesz Dzień bez Zakupów?
Gosia
6 komentarzy
Marta
Zdecydowanie bliższy jest mi Dzień bez Zakupów. Nie biorę udziału w Black Friday, nie chcę przykładać ręki do fali konsumpcjonizmu, zakupów bo taniej, bo superokazja. Mam wszystko, czego potrzebuję. Prezenty na święta też :).
Dobre Zielsko
Świetnie! Tak najlepiej. Ja wczoraj akurat wylądowałam u lekarza, a potem do wyra i dziś właściwie też podobne klimaty, więc po sklepach w ogóle nie chodziłam. Mąż poszedł na zakupy, chociaż w soboty chodzimy razem. W sklepach podobno tłumy, jakby miały przez tydzień być zamknięte. Black Friday dla mnie jest ok, jeśli po prostu i tak chcę coś kupić, bo jest mi potrzebne, a dlaczego nie skorzystać z okazji, jeśli tydzień przed albo po ma być droższe. Byle rzeczywiście tak było, bo niektóre sklepy specjalnie zawyżają ceny, by potem zrobić „promocję”.
Joanna N.
Lecimy jak muchy do kupy… Niestety. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o dniu bez zakupów, doświadczyłam, jak trudno jest nie kupić niczego przez cały dzień (cały dzień.. przecież to tak naprawdę zaledwie kilkanaście godzin!) a później dotarło do mnie, że tak naprawdę mogłabym nie kupować nic przez trzy dni, bo wszystko mam w domu. Od tego czasu robię czasami swoje prywatne dni bez zakupów przez co marnuję znacznie mniej żywności, niż wcześniej.
Dobre Zielsko
Ja mam wrażenie, że my po prostu lubimy wydawać pieniądze. Nie ważne na co. Liczy się kwestia samego wydawania. Nie wiem, czy to jest podświadome „stać mnie”, czy też po prostu robi nam się lepiej, jak coś kupimy, bo mamy wrażenie, że coś posiadamy. Nie mam pojęcia. Nie rozumiem też kolejek w soboty przed niedzielami niehandlowymi. Albo przed świętami. Jak za PRL-u, czego w ogóle nie pamiętam. 😀 Kiedy poznałam mojego męża, na zakupy czy wydawanie kasy chodził codziennie. I nie ważne, czy kupił jedzenie na trzy dni, czy gumy do żucia. Czynność kupowania była czymś codziennym i naturalnym jak samo jedzenie. Nauczyłam go planowania i kupowania tego, co potrzebne. Owszem, grzeszki się zdarzają, ale sam po jakimś czasie stwierdził, że mu się lepiej żyje, gdy na zakupy chodzimy w dwa stałe dni w tygodniu albo kupujemy wtedy, gdy potrzebujemy. Dni bez kupowania mamy pięć razy w tygodniu. I myślę, że warto, aby każdy je sobie robił od czasu do czasu. 🙂
Marlena
Taki dzień mi odpowiada. Ja akurat dzisiaj musiałam wyskoczyć na zakupy. Po prostu przy okazji umówionego spotkania w wielkim mieście- Poznaniu załatwiłam kilka spraw. Moje obserwacje są następujące: wielki przepych badziewia !!! Ozdoby za kilka złotych, które za moment trafią w kąt. Zamykam oczy widzę plastikowe okulary świąteczne, brokatowe, które może przetrwają te święta o ile jakieś dziecko ich w sekundę nie połamie.
Kasia
Z całą pewnością Dzień bez Zakupów jest mi bliższy. Gdy zbliżają się dni typu „Black friday”, mam wspaniałą okazję do usunięcia się z list subskrybentów różnych firm, które zbyt mocno naciskają na zakupy w tym czasie. 😀 Tyle korzyści z przecen, hehe. Kasia